kobieta trzyma biblie

  

Lectio divina

krzyż w ciemnościLectio divina to pogłębienie formacji ciągłej, to praktyka i forma życia. Lectio divina, która wychowuje do kontemplacji nie jest domeną klasztorów kontemplacyjnych, jest powołaniem każdego, mówi Ksiądz Krzysztof Wons SDS, Dyrektor Centrum Fomracji Duchowej Salwatorianie w Krakowie. W publikacji Lectio divina na dzisiejsze czasy przedstawia doskonały opis istoty Lectio divina w życiu człowieka współczesnego. Poniżej prezentujemy powyższy tekst, udostępniony przez Autora.
Zgodnie z zasadami formacji Lectio divina w CFD w Krakowie- formacja obejmuje cztery etapy, które odprawiane są kolejno w co rocznym odstępie czasu począwszy od Ewangelii wg św. Marka, a skończywszy na Ewangelii wg św. Jana. Program oparty jest na egzegetycznej lekturze Ewangelii kard. C. M. Martiniego: „Cztery Ewangelie jako cztery etapy dojrzewania chrześcijańskiego”. Po czteroletniej formacji można kontynuować drogę lectio divina w seriach rekolekcji zwanych „Pogłębieniem”.. Przeżywane są w klimacie pustyni tzn. w pełnym milczeniu, bez kontaktu ze światem zewnętrznym, z wyłączonym telefonem za to z indywidualnym prowadzeniem przez kierownika duchowego (https://cfd.sds.pl/artykul/25,rekolekcje-lectio-divina).

Lectio divina na dzisiejsze czasy

„Pośród środków, które mogą najbardziej pomóc chrześcijanom żyjącym we współczesnym świecie, w osiągnięciu wewnętrznej jedności, pokoju, zdolności do konstruktywnego życia społecznego, istnieje pewne ćwiczenie (…) zmierzające do codziennej praktyki lectio divina. Przez lectio divina rozumiem zdolność do stawania przed stronicą Pisma Świętego, aby ją czytać w duchu wiary i modlitwy, tak, aby demaskowała w nas pułapki współczesnej mentalności i aby zmierzała do czytania wszystkich rzeczywistości według myśli i serca Bożego (…). Praktyka lectio divina jest lekarstwem na dzisiejsze niespokojne, pokawałkowane życie. Lectio divina to naprawdę opatrznościowe lekarstwo na nasze czasy[1].
To słowa Kardynała Carlo Martiniego z konferencji w Camaldoli: „Słowo Boże w przyszłości Europy”[2]. Było to jego ostatnie wystąpienie jako biskupa Mediolanu. Konferencja po 23. latach posługi brzmiała jak duchowy testament arcybiskupa. Była cała utkana z intymnych pasterskich zwierzeń. Przebijał z nich gorący apel pasterza: Kościół musi zadbać o ścisły związek między duchowością, duszpasterstwem, rozeznawaniem i lectio divina.

W trzy lata po wspomnianej konferencji kard. Martiniego, Benedykt XVI, w pierwszych miesiącach swego pontyfikatu, na kongresie z okazji 40. rocznicy ogłoszenia Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym «Dei verbum» (14-18 września 2005), zwrócił się do ok. 400 teologów, biblistów i innych delegatów ze 100. krajów. Powiedział: „Chciałbym przede wszystkim przypomnieć i polecić prastarą tradycję lectio divina (…) Praktyka ta, jeśli będzie się ją skutecznie propagować, przyniesie w Kościele – jestem o tym przekonany – nową duchową wiosnę”[3].

Te słowa wbiły się mocno w pamięć mojego serca. Słyszę je wciąż jak proroctwo. Pomyślałem, skoro Papież, wybitny teolog niemiecki, ważący każde zdanie, wypowiada takie słowa i w tak uroczystym momencie wyznaje, podkreślając, że jest przekonany o tym co mówi, to znaczy, że tak będzie, że jest wizja z natchnienia Ducha, który mówi do Kościoła.

Przywołałem te wydarzenia i te słowa, ponieważ mówią o lectio divina, czyli Bożym czytaniu coś istotnego. Mówią, że w lectio divina nie chodzi jedynie o praktykę pobożnościową, o metodę modlitwy Słowem Bożym. Byłoby to zredukowanie wartości tej wielowiekowej praktyki. Chodzi o coś znacznie więcej, o coś co jest niezbędne dla życia Kościoła. W lectio divina chodzi o strategiczny wybór opcji życia. Jak powtarza o. prof. Innocenzo Gargano, kameduła z San Gregorio al Celio, współczesny mistrz lectio divina, który od lat kształtuje nasze umysły i serca w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, chodzi tutaj o nową kulturę, nową jakość życia w Kościele. Powtarzając raz jeszcze słowa Benedykta XVI i kard. Martiniego w lectio divina, chodzi o nową wiosnę Kościoła i o taką kulturę życia, która będzie „demaskowała w nas pułapki współczesnej mentalności”, chodzi ostatecznie o to, aby nauczyć się czytać rzeczywistość „według myśli i serca Bożego”.

(...) Chcę o niej mówić (Lectio divina) w taki sposób, aby nikt ze słuchających nie skojarzył jej li tylko z biblijną metodą modlitwy, albo z jedną z wielu praktyk pobożnościowych. Lectio divina to nie alternatywa, ale konieczność w życiu Kościoła. Kościół bez lectio divina przestałby być Ecclesia Divina. Nie ma Ecclesia Divina bez lectio divina. Albo lectio divina i Eccelsia Divina, albo lectio humana i Ecclesia humana.

Kościół dobrze czyta siebie i świat kiedy dba o Boże czytanie. Istnieje dzięki słuchaniu Słowa i tylko dzięki słuchaniu Słowa Bożego pozostanie Ecclesia divina. Teolodzy mówią o creatio continua, Boże dzieło stworzenia trwa. Żyjemy, poruszamy się jesteśmy, bo Bóg mówi i staje się to co mówi. Dotyczy to także Kościoła. Bóg mówi do Kościoła i Kościół staje się! Kościół, bowiem ma za fundament słowo Boże, rodzi się z niego i nim żyje” (VD 3); „nie żyje samym sobą, lecz Ewangelią, z której zawsze i wciąż na nowo czerpie…” (VD 51); „biskup wraz ze swoimi kapłanami i jak każdy wierny, a właściwie jak cały Kościół, musi słuchać Słowa. Powinien być niejako „zanurzony” w Słowie, aby ono strzegło go i karmiło niczym matczyne łono (DV 80).

Lectio divina, o której mówi się dzisiaj ze szczególną uwagę to nie jest nowa moda na duchowość, lectio divina wcale nie jest modna, jest „stara” jak „stary” jest Kościół.

Jeśli prawdą jest, że wiara rodzi się z tego co się słyszy i że tym, co się słyszy jest słowo Chrystusa (por. Rz 10, 17), to tak samo prawdą jest, że Kościół rodzi się z tego co się słyszy: ze słowa Chrystusa. Trzeba martwić, a nawet obawiać o wspólnoty w Kościele, o te rodziny, klasztory, plebanie, seminaria, o te serca pasterzy, w których Słowo już nie jest słuchane.

Chrześcijanin, który nie słucha Słowa Bożego jest zagrożony, jest w niebezpieczeństwie. Jeśli chcemy rzeczywistej odnowy życia, nowej jakości życia w Kościele, a przecież chcemy, to potrzebujemy Bożego czytania. Benedykt XVI widzi w nim „decydujący element odnowy dzisiejszej wiary”[4].

Co tak ważnego kryje w sobie praktyka lectio divina, że jak pisał św. Jan Paweł II w programie duszpasterskim na trzecie tysiąclecie, w Novo millenio ineunte: „ powrót do wiekowej i nadal aktualnej praktyki jest konieczny (NMI, 39) i że może przynieść Kościołowi nową duchową wiosnę? Pośród wielu o dwóch zasadniczych racjach chciałbym powiedzieć.

czytanie książkiPo pierwsze Boże czytanie (lectio divina) gwarantuje i strzeże tego, że Kościół nie żyje jedynie w ludzkim wymiarze czasu. Praktykować lectio divina oznacza wyznawać wiarę, że Kościół żyje w czasie kairos: w czasie szczególnej interwencji Boga. Nie żyje jedynie wg własnego kalendarza czasu chronos, ale według Bożego kalendarza. On gwarantuje rozeznawanie w Kościele w świetle Słowa, tak ważne dla jego życia i posługi.

Po drugie Kościół nie żyje w rytmie ludzkich planów, nawet zagwarantowanych przez ludzkie instytucje, ale żyje w rytmie Bożego Słowa. Prześledźmy krótko te cztery czasy teologalne Kościoła, które decydują o tym, że Kościół jest Eccelsia Dei, że ksiądz jest Bożym księdzem, że pasterze nie kierują się współrzędnymi tego świata, ale współrzędnymi Ducha, który mówi do Kościoła. Żyje nie w rytmie ludzkich poradników, ale w rytmie Bożego słowa.

Jakie czytanie Słowa Bożego, takie czytanie Kościoła i świata. Na jakim poziomie zgłębianie Słowa, na takim poziomie wnikanie w rzeczywistość, która nas otacza, na jakim poziomie modlitwa serca, na takim poziomie relacja z Bogiem, człowiekiem i światem. Jakie contemplatio takie actio. Albo kontemplatywni w działaniu, albo zagubieni, rozproszeni, zwodzeni.
Ojcowie starożytni mawiali, że Kościół nie lśni własnym światłem, lecz światłem Chrystusa. Tracimy blask, gdy Jego słowo zasłaniają inne słowa, gdy Jego natchnienia zastępuje czysto ludzkie myślenie, gdy Jego plany przegrywają z naszymi planami, gdy w naszych planach kierujemy się „współrzędnymi tego świata”[5].

(...) Powiedzmy z mocą za biskupem J. Ratzingerem: „Kościół najbardziej jest nie tam, gdzie się organizuje, reformuje, rządzi, tylko w tych, którzy wierzą” [6]. Jest w tych, którzy słuchają i żyją w rytmie Słowa. Kościół rozwija się tam, gdzie rozwija się wiara. Wiara rozwija się tam, gdzie „rozwija się” słuchanie Słowa, bo wiara rodzi się ze słyszenia, a tym co się słyszy jest Słowo Chrystusa” (Rz 10, 17).

Są cztery główne „czasy”, które tradycja nazwała umownie: lectio, meditatio, oratio i contemplatio. Są to cztery kluczowe momenty dla życia Kościoła i jego pasterzy. Dzięki lectio divina Kościół pozostaje Ecclesia Dei. Gdy w czytaniu rzeczywistości przestaje kierować się Bożym czytaniem, wtedy grozi mu, że w swoim rozeznawaniu i wyborach kierować się będzie jedynie lectio humana. Ale wtedy już nie jest Ecclesia Dei. Takie nasze predicatio jakie lectio, medidatio i oratio. Taka actio jaka discretio. Taka discretio jaka contemplatio.

Lectio: czas strategiczny

Pierwszy czas – lectio – to dla Kościoła czas strategiczny. Domaga się by Kościół otwierał Biblię i nie przestawał pytać: Co mówi Bóg. Czymś strategicznym dla mojego duszpasterzowania jest to, z jakim pytaniem kładę się spać i z jakim pytaniem rozpoczynam dzień. Kościół, pasterz, nie może nie rozpoczynać dnia od pytania: Co mówi Bóg? Każde inne pytanie jest drugie i nie może być pierwsze.

Ojcowie Kościoła uczyli, że to pytanie to pytanie trzeba zadawać sobie wieczorem przed pójściem spać. Ma być pierwszym i ostatnim pytaniem dnia. Trzeba już wieczorem otworzyć się na nowy dzień, otwierając Biblię. Słowo Boga jest wieczorne i poranne. Kościół, który wieczorem widzi Słowo, widzi także poranek wielkanocny, nawet pośród najczarniejszej nocy.

Benedykt XVI tłumaczy w Verbum Domini, że w lectio chodzi o pragnienie autentycznego poznania treści świętego tekstu, co mówi tekst biblijny sam w sobie, a więc co mówi Bóg? Przestrzega, że jeśli tego pytania zabraknie, wówczas istnieje ryzyko, że nasze czytanie świętego tekstu będzie jedynie pretekstem, by nigdy nie wyjść poza własne myśli (DV, 87). Można całe życie czytać Pismo św. i nigdy nie wychodzić poza własne myśli, poza własne racje, wizje, plany. To bardzo niebezpieczne dla Kościoła, zwłaszcza gdy problem dotyczy pasterza, przewodnika wspólnoty.

Jaki poziom lectio taki poziom naszego duszpasterstwa. Powiedz mi jaka jest twoja lectio, a ja ci powiem jakim jesteś pasterzem. Jaki poziom czytania stronic świętego tekstu, taki poziom czytania stronic Kościoła. Textus, znaczy tkanina. Stronica, którą mam przed sobą, cała jest utkana ze Słowa: i ta biblijna i ta kościelna. Lectio zawsze stawia mnie przed dyptykiem. Kiedy czytam święty tekst mam przed sobą dwie stronice: stronicę Świętych Pism i stronicę mojego życia, które jest integralną częścią Kościoła. Istnieje pewna analogia między literą w Biblii a instytucją w Kościele. Gramma – litera i instytucja Kościoła są jak mur za którym skrywa się żywe osobowe Słowo, odwieczne Słowo Ojca.

Jeśli w mojej lectio zatrzymam się jedynie na powierzchni litery świętych stronic, jeśli mój kontakt z Biblią będzie jedynie literalny, wówczas nie usłyszę co mówi Bóg, nie przeżyję wydarzenia – osobistego spotkania z Bogiem, który mówi do mnie. Pozostanę na powierzchni. Tymczasem „Bóg nie mieszka na powierzchni” – pisze ks. T. Halik. Nie można zatrzymać się jedynie na gramatyce tekstu, bo wtedy zatrzymam się jedynie na instytucji. Grozi mi, że będą chodzącą literą, chodzącą instytucją. Litery są ważne, instytucja jest ważna, ale za nią skrywa się tajemnica najważniejsza: Bóg który mówi, który szuka relacji z osobą! Nie wystarczy znać gramatykę. Ona jest po to, aby poznać i przekazać treść, przesłanie.

Jaki poziom lectio, taki poziom discretio i predicatio!

Meditatio: czas konfrontacji

czytanie bibliiLectio wprowadza w drugi czas Kościoła: medidatio. Jeśli pierwszy jest czasem strategicznym, to drugi jest czasem konfrontacji. Niezwykle ważny w zyciu Kościoła, w życiu pasterza. Benedykt XVI tak tłumaczy ten czas: musimy postawić sobie pytanie idące krok dalej: Nie wystarczy pytać Co mówi tekst sam w sobie, co mówi Bóg? Kościół musi zapytać: „Co mówi tekst biblijny nam? Trzeba się z nim skonfrontować ponieważ nie chodzi o rozważanie słów wypowiedzianych w przeszłości, ale w chwili obecnej (VD, 87). Chodzi więc o pytanie: Co Bóg mówi do mnie i o mnie, abym w Słowie, jak lustrze, zobaczył swoją prawdziwą twarz. „Kościół musi stale poddawać się osądowi słowa Chrystusa…” - przypomniał nam św. Jan Paweł II w Ecclesia i Europa (nr 23).

Możliwość uzyskania odpowiedzi na pytanie co mówi Bóg do Kościoła, co mówi Bóg do mnie i o mnie, jest jedna: jest nią meditatio. Kiedy Kościół, pasterz jest w fazie meditatio? Kiedy „dzisiaj” konfrontuje się ze stronicą świętych Pism. Kiedy odpowiedzi na pytania o siebie szuka u źródła – w Słowie Boga. Meditatio jest wtedy, kiedy słowo Boga wyjaśnia się przez słowo Boga, kiedy głębia przyzywa głębię, kiedy słowo Boga interpretuje siebie samego i interpretuje moje życie. Tylko to jest meditatio. Reszta jest tylko divagatio.

Istnieje niebezpieczeństwo ześliźnięcia się w stronę divagatio. Dywagacja to nie jest rozważanie, tylko mówienie nie na temat, od rzeczy. Słowo divagatio znaczy błądzenie. Jeśli brakuje w naszym życiu meditatio, skutki mogą być poważne: przepowiadanie może zamienić się w dywagowanie. Można przepowiadać nie na temat, od rzeczy, można błądzić głosząc nie Słowo Boże, ale własne słowa. Zamiast pozwolić Słowu interpretować życie, świat, świat będzie interpretował Słowo.

Meditatio gwarantuje, że będziemy mówili na temat, sięgali istoty i w czasie teraźniejszym. Słowo Boga nie jest wczorajsze, czy jutrzejsze, ani się nie spóźnia ani nie pędzi do przodu. Ono jest dzisiaj. Ono jest. Bo jest Słowem Boga, który JEST.

Największe problemy w gramatyce życia duchowego mamy z czasem teraźniejszym: żyjemy tym co wczoraj, albo tym co jutro, najtrudniej nam żyć tym co tu i teraz: „hic et nunc”.

Oratio: czas przełomowy

Meditatio podprowadza w sposób naturalny i oczywisty, w trzeci czas Kościoła. Benedykt XVI mówi, że z meditatio rodzi się (oratio). Oratio to czas, w którym trzeba zająć stanowisko wobec Bożego słowa. To stanowisko trzeba zając w sercu! Nie wystarczą usta. To w sercu dokonujemy realnych wyborów. Albo opowiem się po stronie ludzkiego słowa, albo po stronie Jego słowa, albo lectio humana albo lectio divina.

Oratio – pisze Benedykt XVI „jest pierwszym sposobem, przez który Słowo nas zmienia” (VD 87). Z konfrontacji ze Słowem rodziły się i rodzą w Kościele najpiękniejsze modlitwy, najpiękniejsze homilie, najważniejsze wybory. Dlatego oratio można nazwać czasem przełomowym w Kościele, w życiu pasterza. Na modlitwie sprowokowanej przez Słowo Boga, dojrzewają najważniejsze decyzje: czy pozwolimy Bogu przełamać nasze ludzkie myślenie, czy nie. Czy zwiążemy się ze Słowem Boga, czy jedynie ze słowem ludzkim, czy pójdziemy za Jego, czy za własnymi rozwiązaniami. Czy słowo Boga będzie pierwsze, czy przegra z ludzkim Słowem.

W języku starożytnych słowo oratio oznacza również „przemowę”, w której trzeba zająć stanowisko, w której ma się ujawnić jakiś życiowy wybór. Jeśli pozwolimy Słowu zająć nasze serce, będziemy zdolni odczytywać codzienność w świetle Ducha, który będziemy mógł nie tylko przemawiać w Pismach, ale w nas, gdyż Pisma stały się częścią nas samych. Będziemy potrafili przepowiadać z mocą Słowo, ponieważ dokonało przełomu w naszym życiu.

Contemplatio: czas decydujący

Wtedy Kościół wchodzi w swój najważniejszy czas: contemplatio. Dojrzewa do niego nieustannie. Benedykt XVI mówi, że contemplatio to dar Bożego spojrzenia przy ocenie rzeczywistości. Słowo Boże staje się kryterium rozeznania (DV, 87). Jest to czas, który możemy nazwać decydującym dla Kościoła. Nie ma doświadczenia powołania, nie ma życia duchowego i misji bez rozeznawania. Nie ma rozeznawania bez kontemplowania.

kwitnące drzewoKsiądz kontemplatywny będzie potrafił mocno stąpać po ziemi, nie będzie odlatywał w zaświaty życia, z którymi kapłaństwo Kościół niewiele mają wspólnego. Będzie miał oczy bystre, zdrowe, ponieważ obmyte przez Słowo. Jego spojrzenie nie będzie powierzchowne, zewnętrzne. W każdym punkcie historii, w każdej zawiłości dnia codziennego, w sytuacjach i sprawach najbardziej banalnych i najbardziej złożonych, będzie potrafił odczytywać wszystko oczami Boga. Lectio divina, która wychowuje do kontemplacji nie jest domeną klasztorów kontemplacyjnych, jest powołaniem każdego.

Bez niej, stwierdzili biskupi w Instrumentum laboris synodu o Słowie Bożym w życiu i misji Kościoła, „nie możemy być prawdziwymi chrześcijanami w zsekularyzowanym świecie”, gdyż „dzisiejszy świat wymaga osobowości kontemplatywnych, czujnych, krytycznych, odważnych. Wymaga (…) nowych i nieznanych dotąd wyborów. Będzie wymagał szczególnych interwencji, które nie wypływają z przyzwyczajenia czy obiegowych opinii, lecz ze słuchania Słowa Pańskiego i tajemniczego dostrzega Ducha Świętego w sercach”[7]. Jaka contemplatio taka discretio. Jaka discretio taka deliberatio. Kto staje się kontemplatywny w działaniu, ten potrafi rozeznawać. Kto dobrze rozeznaje, ten dobrze wybiera.

Zdolność do kontemplacji jest jednym z najważniejszym symptomów dojrzałej formacji duszpasterza. „Nie wystarczy – zauważa H. Nauwen - , jeśli w przyszłości kapłani i osoby niosące posługę będą szanować moralność, prezentować wysoki poziom wyszkolenia i przejawiać chęć niesienia pomocy innym; nie wystarczy, jeśli ludzie ci będą potrafili twórczo odpowiadać na palące problemy swojego czasu.

Wszystko to jest bardzo cenne i ważne, ale nie to jest sercem chrześcijańskiego przywództwa. Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy przyszli przywódcy prawdzie będą ludźmi Bożymi, czy będzie ich przenikało żarliwe pragnienie przebywania w Bożej obecności, wsłuchiwania się w Boży głos, wpatrywania się w Boże piękno, dotknięcia Wcielonego Słowa Bożego, zasmakowania w pełni nieskończone Bożej dobroci (…), tak aby wszystkie wypowiadane słowa, wszelka rada, jakie udzielamy i wszelka strategia działania miały swoje źródło w sercu, które z bliska zna Boga”[8].


[1] Zob. Carlo Maria Martini, La Parola di Dio Nel futuro dell’Europa. Card Carlo Maria Martini, dagli incontri di Camaldoli 2002, w: http://www.internetica.it/ParolaEu-Martini.htm.
[2] Zob. Carlo Maria Martini, La Parola di Dio Nel futuro dell’Europa. Card Carlo Maria Martini, dagli incontri di Camaldoli 2002, w: http://www.internetica.it/ParolaEu-Martini.htm
[3] Benedykt XVI, Słowo Boże źródłem odnowy Kościoła. Do uczestników kongresu z okazji 40. rocznicy ogłoszenia soborowej Konstytucji „Dei verbum” 16 IX 2005 r., „L’Osservatore Romano” 26 (2005) nr 11-12, s. 25.
[4] XII Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, Słowo Boże w życiu i misji Kościoła. Instrumentum laborsi. Watykan 2008, nr 38.
[5] Por. Abp B. Forte, Rekolekcje papieskie, dz. cyt., s. 125.
[6] Por. J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Wydawnictwo Znak, Kraków 1996, s. 340.
[7] XII Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, Słowo Boże w życiu i misji Kościoła…, nr 38.
[8] H. Nouwen, W imię Jezusa. Refleksja nad chrześcijańskim przywództwem, Wyd. SALWATOR, Kraków 2004, s. 40-42.

Do pobrania:

Ks. Krzysztof Wons SDS Uwierzyć Jezusowi LECTIO

Ks. Krzysztof Wons SDS, Uwierzyć Jezusowi ORATIO

Ks. Krzysztof Wons SDS, Uwierzyć Jezusowi MEDITATIO

Ks. Krzysztof Wons SDS, Uwierzyć Jezusowi CONTEMPLATIO